Dookoła jez. Studzienicznego
Niedziela, 20 lipca 2008
· Komentarze(0)
Kategoria Suwalszczyzna
Dookoła jez. Studzienicznego
Pierwszy sprawdzian w terenie. Jako że na samym początku mojego pobytu na Suwalszczyźnie sowicie padało, wycieczka krótka i mająca na celu intensywną eksploatację sprzętu w błotnym środowisku. Test jak najbardziej zdany. Czysta przyjemność z prowadzenia Krossa po lasach.
Początek przejażdżki na polu namiotowym nad jez. Studzienicznym. Pierwszy przystanek - Śluza Swoboda:

Rzut oka na Kanał Augustowski:

Następnie przejazd przez błotniste okolice leśne i szybkie spojrzenie na mapę:

Dalej trasa biegła kawałkiem asfaltu do Przewięzi a stamtąd leśnymi drogami do Studzienicznej, gdzie stoi słynne Sanktuarium:

Jeszcze spojrzenie na jedną z wielu pięknych ścieżek leśnych:

Pewien paradoks z trasy - przy końcu szlaku rowerowego, tuż przed polami namiotowymi ustawiono... szlaban, którego nie da się ominąć inaczej, niż przeciskając się z rowerem przez krzaki. Nie mówiąc już o tym, że można niezłą glebę zaliczyć, gdyby ktoś jechał tamtędy szybciej. Ja na szczęście dotarłam na pole biwakowe bez szwanku, za to cała w błocie - co było raczej miernikiem szczęścia, niż rozpaczy. :-)
---
Pierwszy sprawdzian w terenie. Jako że na samym początku mojego pobytu na Suwalszczyźnie sowicie padało, wycieczka krótka i mająca na celu intensywną eksploatację sprzętu w błotnym środowisku. Test jak najbardziej zdany. Czysta przyjemność z prowadzenia Krossa po lasach.
Początek przejażdżki na polu namiotowym nad jez. Studzienicznym. Pierwszy przystanek - Śluza Swoboda:

Rzut oka na Kanał Augustowski:

Następnie przejazd przez błotniste okolice leśne i szybkie spojrzenie na mapę:

Dalej trasa biegła kawałkiem asfaltu do Przewięzi a stamtąd leśnymi drogami do Studzienicznej, gdzie stoi słynne Sanktuarium:

Jeszcze spojrzenie na jedną z wielu pięknych ścieżek leśnych:

Pewien paradoks z trasy - przy końcu szlaku rowerowego, tuż przed polami namiotowymi ustawiono... szlaban, którego nie da się ominąć inaczej, niż przeciskając się z rowerem przez krzaki. Nie mówiąc już o tym, że można niezłą glebę zaliczyć, gdyby ktoś jechał tamtędy szybciej. Ja na szczęście dotarłam na pole biwakowe bez szwanku, za to cała w błocie - co było raczej miernikiem szczęścia, niż rozpaczy. :-)
---