Jesienna wycieczka po okolicach mojej działki. Pogoda dopisała, trochę wolnego czasu w końcu się odnalazło, także grzechem by było tego nie wykorzystać. Przy okazji chciałam zaliczyć kilka skrzynek, jednakże po trzech nieodnalezieniach stwierdziłam, iż wolę pojeździć, niż tracić czas. Wyruszyłam szlakiem biegnącym po wale przeciwpowodziowym, by następnie na chwilę z niego zjechać celem odnalezienia cache'a (którego, jak już wspomniałam, namierzyć mi się nie udało):
Następnie udałam się na drugą stronę wału, gdzie również czekała mnie porażka...:
Pojechałam więc dalej, aby po drodze przystanąć jeszcze i spojrzeć na rozlewiska Narwii:
Kolejny przystanek - kapliczka na dębie:
I piękny widok jesiennego szlaku:
Następnie udałam się na oględziny ruin letniego pałacyku Poniatowskiego. Tutaj w wydobyciu skrzynki przeszkodziła mi pani namiętnie grzebiąca w swoim ogródku...
Później udałam się już w kierunku działki. W okolicach Janówka, wyjechałam chłopu na pole (ach, te GPS-y), w związku z czym nadłożyłam trochę drogi. Czekały mnie jeszcze dwa przystanki - jeden na szlaku, celem krótkiego odpoczynku (gdzie zainteresowała się mną lokalna wiewiórka):
drugi przy kapliczce góralskiej - tutaj odnalazłam jedyną skrzynkę podczas całej wyprawy:
Podsumowując - wycieczka krótka, ale za to w ciężkim terenie i ładnej scenerii. W końcu miałam okazję wypróbować nowy osprzęt (oponki Panaracer Fire XC wspaniale sprawują się w piaszczystym terenie) i pojeździć w SPD-kach (zarówno buty Scott jak i pedały bez zastrzeżeń). Natomiast jeżeli chodzi o skrzynki - cóż, czeka mnie jeszcze jedna wyprawa. :-)
Nazywam się Nina, mieszkam w Warszawie. Obecnie ukończyłam filozofię na WFCh UKSW, specjalizacja teoria poznania i filozofia języka (licencjat), studiuję również informatykę na EWSIE. Rowerem lubię jeździć głównie po lasach, puszczach, terenach niezabudowanych, choć ostatnio zaczęły pociągać mnie również szosowe eskapady. Staram się łączyć rowerowe hobby z innym, którym jest geocaching. Mój obecny rower to Kross Level A6.