ul. Zagłoby - Orląt Lwowskich - Wojciechowskiego - Siłaczki - Jagiełły - Lalki - Cierlicka - Kościuszki - Bohaterów Warszawy - Sławka Walerego - Dzieci Warszawy - Skoroszewska - Zagłoby
Do pracy i z powrotem plus małe nadłożenie drogi celem odebrania kluczy.
Jakiś pechowy dzień dzisiaj. Najpierw uratowały mnie hamulce (wychodzą kolejne plusy Levela), bo jakiś chomiko-pies wybiegł mi pod koła, a potem przy zjeździe pod wiadukt coś przyblokowało na chwilę tylne koło - na szczęście lekkość prowadzenia Krossa pozwoliła mi wyjść z tego bez gleby.
Studzieniczna - PKP Augustów, PKP Warszawa Zachodnia - ul. Dzieci Warszawy - ul. Zagłoby
Powrót z urlopu prosto do pracy. :-/ W pociągu spotkałam pokaźną grupę rowerzystów wracających z miesięcznej wyprawy po Litwie i okolicy. Przejechali około 2000km i nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby większość uczestników nie miała grubo ponad 50 lat.
Na dworzec w Augustowie dotarłam dosyć wcześnie, więc miałam sporo czasu na zakupienie biletu i prowiantu. Do sklepu dostałam się kładką, z której widać było cały dworzec:
Pociąg ruszył o 9.49. W wagonie rowerowym był spory ścisk. Swoją drogą, śmieszne są gabaryty owych wagonów. Większa wycieczka rowerowa nie ma szans upchnięcia swoich pojazdów. Mi na szczęście udało się znaleźć dogodne miejsce:
Na dworcu w Warszawie byłam około godziny 15.00, skąd udałam się od razu do pracy. Do domu dotarłam dopiero o 22.00 i byłam nieżywa. Szkoda, że urlop tak szybko się skończył, ale niestety dobre wyjazdy mają to do siebie, że długo nie trwają...
Szlak nad Kanałem Augustowskim - Czarny Bród - Rezerwat Kuriańskie Bagno - Rezerwat Kozi Rynek - Studzieniczna
Wycieczka po pięknych okolicach Puszczy Augustowskiej. Na dobry początek - niesamowity szlak nad samym Kanałem Augustowskim. Jadąc ma się wrażenie, że zaraz spadnie się w dół, gdzie płynie jeden z tutejszych cudów:
Szlak wjeżdża następnie do uroczej wioski z innej epoki - Czarnego Brodu:
Mały przystanek na drewnianym mostku celem wydobycia kesza. Niestety, udało się to dopiero za drugim podejściem, z powodu wzmożonego ruchu na lokalnej drodze.
Kolejnym celem był Stary Gościniec, gdzie znajdował się krzyż upamiętniający wydarzenia z 1943 roku. Tutaj też wydobyłam pierwszą na trasie skrzynkę:
Obok krzyża dopatrzyłam się tajemniczej studzienki:
Dalsza część trasy to przepiękne i malownicze okolice rezerwatów i uroczysk. Na dobry początek - Rezerwat Kuriańskie Bagno:
W kolejnym rezerwacie, Kozim Rynku, nie udało mi się niestety dotrzeć do skrzynki. Niemniej, dalsza trasa była przyjemna i obfita w piękne widoki. Tuż przed metą jeszcze jeden postój na wydobycie kesza koło żołnierskiego cmentarzyku:
Jeszcze tylko kilka ciężkich, piaszczystych podjazdów i koniec wycieczki na polu namiotowym.
Pierwszy sprawdzian w terenie. Jako że na samym początku mojego pobytu na Suwalszczyźnie sowicie padało, wycieczka krótka i mająca na celu intensywną eksploatację sprzętu w błotnym środowisku. Test jak najbardziej zdany. Czysta przyjemność z prowadzenia Krossa po lasach.
Początek przejażdżki na polu namiotowym nad jez. Studzienicznym. Pierwszy przystanek - Śluza Swoboda:
Rzut oka na Kanał Augustowski:
Następnie przejazd przez błotniste okolice leśne i szybkie spojrzenie na mapę:
Dalej trasa biegła kawałkiem asfaltu do Przewięzi a stamtąd leśnymi drogami do Studzienicznej, gdzie stoi słynne Sanktuarium:
Jeszcze spojrzenie na jedną z wielu pięknych ścieżek leśnych:
Pewien paradoks z trasy - przy końcu szlaku rowerowego, tuż przed polami namiotowymi ustawiono... szlaban, którego nie da się ominąć inaczej, niż przeciskając się z rowerem przez krzaki. Nie mówiąc już o tym, że można niezłą glebę zaliczyć, gdyby ktoś jechał tamtędy szybciej. Ja na szczęście dotarłam na pole biwakowe bez szwanku, za to cała w błocie - co było raczej miernikiem szczęścia, niż rozpaczy. :-)
ul. Zagłoby - Keniga - Warszawska - Cierlicka - Kościuszki - Bohaterów Warszawy - Walerego Sławka - Dzieci Warszawy - Zagłoby
Testowanie nowego sprzętu czas rozpocząć. Na początek "spacerkiem" do pracy i w drugą stronę. Rowerek nieziemsko przyjazny w prowadzeniu - nawet w warunkach miejskich. Dołączam kilka fotek mojego nowego dziecka:
Level w pracy.
Level na swoim "miejscu parkingowym".
Dystans z lekkim zaokrągleniem, bo się śpieszyłam rano do roboty i źle przełożyłam licznik z poprzedniego roweru. W drodze powrotnej już wszystko działało.
Ech, dwa flaki podczas jednej wycieczki mogą człowieka dobić. Udało mi się dojechać jedynie do Lipkowa, gdzie z odsieczą przybył transport samochodowy. A miała być taka piękna wycieczka... Buda, Zaborów Leśny, Truskaw... Trudno, do następnego razu.
Pierwsza zarejestrowana dłuższa wycieczka rowerowa (choć nie pierwsza z rowerem przygoda). Dosyć spontaniczna, bo docelowo miała być zaplanowana z uwzględnieniem większego obszaru Puszczy Kampinoskiej. Ale - co się odwlecze, to nie uciecze.
Pogoda nie była idealna - silny wiatr wyciskał łzy z oczu i momentami powodował "zimną gęsią skórkę". Chwilami zanosiło się nawet na porządną ulewę - na szczęście chmury się rozmyśliły i nie poczęstowały mnie deszczem.
W momencie wjechania do Puszczy poczułam się jak w innym świecie - zapach lasu wywołał marzenie o pozostaniu w owym miejscu dużo dłużej, niż mogłam sobie na to pozwolić. Punktem, który miał zostać osiągnięty, była skrzynka (cache - element zabawy zwanej Geocaching) na zabagnionych terenach. Niestety dotrzeć do niej się nie udało - brak konceptu na podejście od właściwej strony. Niemniej ciekawa wycieczka w ładnej scenerii wynagrodziła owe niepowodzenia.
Droga powrotna upłynęła w dużo lepszych warunkach atmosferycznych.
Straty: dziurawa dętka (nie polecam skrótu przez mini mostek w Piastowie - tona szkła świadczy o częstych libacjach alkoholowych w tym miejscu) - ostatnie pareset metrów wymagało dopompowywania i powolnej jazdy; złamany uchwyt od palmtopa - niestety zatrzaskowe uchwyty do rowerów się nie nadają, drobny upadek i bolec się wyłamuje (muszę zainwestować w ściskany uchwyt); mała wywrotka w Kampinosie.
Średnia prędkość bardzo zaniżona przez kluczenie po lesie.
Podziękowania dla: Siciora, który towarzyszył mi w wyżej opisanej wycieczce.
Nazywam się Nina, mieszkam w Warszawie. Obecnie ukończyłam filozofię na WFCh UKSW, specjalizacja teoria poznania i filozofia języka (licencjat), studiuję również informatykę na EWSIE. Rowerem lubię jeździć głównie po lasach, puszczach, terenach niezabudowanych, choć ostatnio zaczęły pociągać mnie również szosowe eskapady. Staram się łączyć rowerowe hobby z innym, którym jest geocaching. Mój obecny rower to Kross Level A6.